Po pół roku używania Creality Ender 3 V3 KE czas na podsumowanie i decyzje. Nie zrozumcie mnie źle, to jest niezła drukarka na początek, za bardzo przyzwoitą cenę. W sytuacji gdy jest się nowicjuszem w druku 3D spełni swoje zadanie, można nauczyć się technologii druku, zasad projektowania modeli, właściwości filamentów itp. nie angażując dużych pieniędzy, co minimalizuje utopione pieniądze jeśli nie polubi się z nowym hobby. Co więcej, to bardzo szybka drukarka, jedna z najszybszych na rynku. Ale po przepaleniu kilkunastu kilogramów filamentu stwierdziłem, że plusy dodatnie nie powinny przesłaniać plusów ujemnych, a tych jest sporo:
- Lubi się sama rozkalibrowywać. Nagle ni stąd ni z owąd, w środku dnia pojawiają się problemy z pierwszą warstwą. Czasem nawet po kalibracji jest gorzej i trzeba ponowić proces. A każdorazowe kalibrowanie przed wydrukiem zajmuje cenne minuty, więc nikt normalny tego nie robi bez potrzeby.
- Jakość wypoziomowania stołu — kalibracja pokazuje bliższą część uniesioną o 0,5 milimetra. Niby nic nie trzeba robić, bo software to kompensuje, ale jako perfekcjonista wolałbym to poprawić, ale producent tego nie przewidział. Oczywiście są w necie sposoby, ale jakoś się nie przemogłem.
- Problemy z adhezją. Mimo wypróbowanych i wysuszonych filamentów, nieskazitelnego i odtłuszczonego stołu roboczego, drukowanie małych detali to problem. Im są mniejsze i dalej od środka stołu, tym większa pewność, że coś się odklei. Nawet nie ryzyko odklejenia, tylko pewność. Przy drukowaniu wąskich a wysokich detali tym bardziej, nawet szeroki brim często nie pomaga.
- Kamera AI ma dwa tryby: fałszywych alarmów z powodu niewielkiego nitkowania, oraz ignorowania grubych problemów, takich jak odklejenie się detalu od stołu. Podgląd przez chmurę też jest zawodny i czasem nie chce działać, bo nie.
- Jest głośna, nie chodzi nawet o to, że jeden z wentylatorów po dwóch miesiącach zaczął lekko rzęzić. A jak do tego dojdą wibracje spowodowane drukiem, to można zapomnieć o spaniu w tym samym pomieszczeniu.
- Wymiana dysz (a korzystam ze średnic 0.4 i 0.6 milimetra) jest upierdliwa, wymaga każdorazowo odkręcania trzech śrub oraz mocowania się z silikonową osłonką. Nie jest to trudne, ale kwadrans trzeba na to poświęcić.
Tyle rozczarowań samą drukarką. A do tego doszedł problem spowodowany kotami w domu. Mimo codziennego odkurzania i oczyszczaczy powietrza w domu, kocie włosy wprasowane w tworzywo to częste zjawisko. Oczywiście to nie wada tej konkretnie drukarki, tylko cecha wszystkich drukarek otwartych.
Ponieważ jestem wynalazcą, a nie drukarzem, zależy mi na tym, aby dobrze zaprojektowany pod druk 3D prototyp wydrukował się szybko i bezproblemowo, a następnie na tym, by gotowy model można było efektywnie drukować w wielu kopiach — Ender nie jest już dla mnie odpowiedni. Potrzebuję drukarki dokładnej i niezawodnej, a do tego zamkniętej. Oprócz kocich włosów będę wkrótce potrzebował drukowania w nylonie, wymagającym podwyższonej temperatury w komorze oraz odprowadzania oparów do wentylacji.
Prusa ogłosiła ostatnio premierę nowej drukarki zamkniętej, Prusa Core One. Po sprawdzeniu danych technicznych oraz konsultacji z kolegą używającym intensywnie Prusy MK4 postanowiłem zamówić i zastąpić nią swojego Endera. Oto co sobie obiecuję po nowej inwestycji:
- Bezproblemowego wydruku małych detali bez odklejania się oraz niezawodnego i dobrego jakościowego druku dużych modeli.
- Szybszej wymiany dysz.
- Cichej pracy. Ten model umożliwia druk z PLA i PETG przy zamkniętych drzwiach, a w przypadku konieczności druku w nocy dużo obiecuję sobie po trybie stealth redukującym wibracje i hałas wentylatorów.
- Możliwości bezpiecznego druku z ABS i nylonu.
- Możliwości rozbudowy. Prusa po premierze nowych modeli sprzedaje zestawy modernizacyjne (Prusa MK4S będzie można przerobić na Core One), wszystko wskazuje na to, że polityka ta będzie utrzymana w przyszłości.
- Obrony przed kurzem i kocimi włosami.
- Niezawodności. Do tego przekonuje mnie to, że wiele elementów drukarek Prusa drukuje na swoim własnym sprzęcie.
Drukarkę będę miał w styczniu (kiedy konkretnie sama Prusa jeszcze nie wie), więc zweryfikuję swoje oczekiwania z rzeczywistością i opiszę swoje doświadczenia na tym blogu.